Delhi Indie




Indie - Delhi

Delhi to miasto położone w północnych Indiach nad rzeką Jamuną; zamieszkuje je 11,2 mln mieszkańców (2006), a aglomerację miejską 17,8 mln mieszkańców (2006). To drugie co do wielkości (po Mumbaju) miasto Indii. 

Tuk-Tuk :)


Podróż przygotowana bardzo szybko. Siedząc całą rodziną w nocy w sylwestra zgodnie przyznaliśmy że tegorocznych ferii nie możemy spędzić w kraju, chcieliśmy złapać trochę słońca. Bilety kupiliśmy w ciągu paru minut, bez przemyślenia, cena bardzo dobra (1600 zł osoba). Wylot za dwa tygodnie z Warszawy, przesiadka tylko jedna w Moskwie, niestety musieliśmy czekać na samolot na lotnisku 16 godzin, ale to żaden problem wzięliśmy w walizkę dwie talie kart, ciepłe bluzy i książki, zwiedziliśmy także skrawek lotniska :). Lądujemy w Delhi i powrót do Warszawy. 


Tuk tuk 
Zaczęło się planowanie, obowiązkowym punktem w naszej wycieczce stał się słynny Taj Mahal, Bollywood i Chandi Choow. Następnego dnia kupiliśmy już bilety z Delhi (spędzamy tam 3 dni) na Goa, gdzie postanowiliśmy się zatrzymać trochę dłużej i wypocząć (9 dni). Z Goa nie trudno było dostać się do Bombaju, samoloty w Indiach między większymi miastami latają prawie non stop. I tak mamy zarys naszej podróży. Zadowoleni z siebie po 2 dniach planowania (bardzo szybko, zazwyczaj się to nie zdarza) zajęliśmy się przygotowaniem rzeczy letnich, zakupy i niezbędne przybory, a zapomnieliśmy o najistotniejszej sprawie - wizy. Od Polaków wyruszających do Indii wymagane są wizy, na początku myśleliśmy, że tak jak w innych krajach, można załatwić je szybko na lotnisku. Tata podsunął pomysł aby to dokładnie sprawdzić i ku naszemu zaskoczeniu wizy można załatwić JEDYNIE przez Indyjską ambasadę w Warszawie. Jest poniedziałek a samolot mamy w sobotę raniutko. Wyrobienie dokumentów trwa 14 dni roboczych więc prawie trzy tygodnie i w tej chwili nasza wyprawa stanęła pod znakiem zapytania. Zawieźliśmy nasze paszporty i czekamy na odpowiedz, podaliśmy informacje że potrzebujemy ich pilnie jednak nikt nas nie mógł zapewnić czy się uda. Na szczęście paszporty wróciły z Delhi w piątek wieczorem i od razu je odebraliśmy, zadowoleni, że nasza podróż jednak się odbędzie. Sobota wskakujemy w samolot i lecimy. W Moskwie spotkaliśmy się z bardzo rygorystyczną kontrolą po wyjściu z samolotu, było to parę dni po zamachach na lotniskach w tym mieście, być może to spowodowało tak wzmożone działania. Po 13 godzinach na lotnisku czekamy na nasz samolot a tu telefon od linii lotniczych Aeroflot- lot opóźniony z powodu mrozów o kolejne. Nasze nastroje uległy pogorszeniu jednak na samą myśl o gorących Indiach na naszych twarzach pojawiały się uśmiechy. Docieramy do pięknego Delhi nad ranem i udajemy się do hotelu Aura blisko centrum (chociaż może wydawać się że centrum jest wszędzie, bowiem miasto nigdy nie śpi). 

Bartuś :)

Dzień pierwszy: Delhi 

Po ciężkiej i męczącej podróży wstaliśmy dopiero koło 10, udaliśmy się na śniadanie, które składało się z portaw kuchni indyjskiej, jeśli ktoś to lubi to bez problemu uda mu się najeść, natomiast jeśli preferujemy coś innego to zostaje tylko jogurt :) W mieście było dość chłodno, bluzy i długie spodnie na pewno się przydadzą, my byliśmy tam w styczniu. Rano dość długo utrzymywała się mgła. Nasz pierwszy dzień w Indiach postanowiliśmy poświęcić na zapoznanie się z ogromnym miastem, spacer i zwiedzanie na własną rękę. Po wyjściu z hotelu przeżyliśmy szok kulturowy. Tłumy na ulicach, dziwnie patrzące się na „białych” ludzi, brak przepisów ruchu drogowego, przejścia dla pieszych są tutaj ignorowane, a jeśli chcemy dostać się na drugą stronę ulicy musimy uzbroić się w cierpliwość i odwagę, Tuk-tuki jeżdżące po chodnikach, skutery, rowery, musieliśmy się bardzo pilnować aby nie zginąć. Przed wylotem zostaliśmy ostrzeżeni o dużej przestępczości w tym mieście, dlatego nasze dokumenty zostawiliśmy w hotelowym sejfie i bardzo uważaliśmy na nasze plecaki i sprzęt elektroniczny. 
Widok ze schodów Meczetu Jama Masaijdż

Patrząc na ulicę miałam wrażenie,
 że cały radom zgromadził się na 300 metrach kwadratowych :) jedyne co widziałam to głowy hindusów, dziwnie patrzących na turystów, nie byliśmy mile widziani w ich mieście. Dotarliśmy do lokalnego biura podróży zupełnie przypadkiem. Mieliśmy już wykupione bilety na pociąg do Agry, jednak powiedziano nam aby udać się tam samochodem, wynajęliśmy taksówkę dla naszej 6 osobowej grupy z kierowcą, który był do naszej dyspozycji od rana do nocy. Także z tego samego biura wykupiliśmy wycieczkę po mieście tylko dla naszej grupy. 


Kolacje zjedliśmy pod naszym hotelem, były to wyśmienite pierożki gotowane na parze, do wyboru albo z kurczakiem albo z warzywami i do tego sos pakowany w woreczki śniadaniowe :) Bardzo pyszna potrawa. Po powrocie do hotelu ja z Bartkiem zostaliśmy trochę odpocząć po całym dniu i pograć w karty, a nasi rodzice poszli na nocny spacer po mieście. Wyszli o godzinie 23 ciemno wszędzie, policja prawie na każdym rogu, a oni musieli wybrać najciemniejszą uliczkę która znajdowała się pomiędzy dwoma budynkami. Kiedy w nią skręcili miała mniej więcej 3 metry szerokości, ciemna, a z każdym krokiem zwężała się powoli i tak po 300 metrach ledwie przeciskała się jedna osoba, miejscowi wyszli przed swoje domy aby popatrzeć na rzadko spotykanych tam białych ludzi. I tak wrócili po godzinie ze spaceru, wystraszeni i zadowoleni że dotarli do miejsca pobytu. W hotelu był problem z wodą, raz leciała gorąca a za chwilę zimna dlatego trzeba było szybko kąpać się i spać. 
Wykorzystywanie zwierząt w Indiach jest na porządku dziennym 


Dzień 2 Agra 

Pod nasz hotel o 7 rano podjechał kierowca i ruszyliśmy w kierunku Agry. W godzinach rannych, jak zresztą chyba w ciągu całego dnia ciężko było wydostać się z miasta na „autostradę”, jednak kiedy już do niej dotarliśmy i zapłaciliśmy za przejazd (małe drewniane budki na początku), byliśmy bardzo zaskoczeni. Europejskie autostrady to przynajmniej dwa pasy ruchu w każdą stronę, szerokie pobocza i idealna droga, a te indyjskie to dwa pasy ruchu (a w rzeczywistości to ok 4) na drodze jest wszystko: samochody, tiry, traktory, konie, krowy, rowery, tuk-tuki, ludzie i rowery. Prędkość jazdy naszego auta to ok 60 km\h.
Autostrada :)



Ruch drogowy


Po trzech godzinach jesteśmy na miejscu w Agrze. Pod wejściem do parku otaczającego Taj Mahal czeka na nas przewodnik. Droga do bramy monumentu zajęła nam 20 minut, przeszliśmy przez park pełen małp. Po drodze kupiliśmy bilety (dla "białych" to koszt 750 rupii os, a dla miejscowych to 25 rupii os) następnie zostaliśmy prześwietleni i przeszukani, pozabierano zapalniczki, a kamery musieliśmy zostawić w depozycie. Idziemy w kierunku Taj Mahal, a przed nami jeszcze brama główna, piękna, robiąca wrażenie. Historia Taj Mahal jest wzruszająca :) Przewodnik podsunął nam kilka ciekawych pomysłów zrobienia zdjęć z budowlą :) 


Monument 



Brama - jedna z czterech

Główna brama wejściowa
Napisy zdobiące mury bram
Kwiaty zdobiące mury to nie malowidła, to odpowiednio wyszlifowane kamienie sprowadzane z całego świata i umiejscowione w otworach 
Precyzja wykonania
Taj Mahal 

Historia szacha i jego wiernej żony

W XVI wieku do Indii przybyli Mogołowie i na dwieście lat zawładnęli północną częścią półwyspu. Ta dynastia rozprzestrzeniła muzułmanizm w całym kraju. Jeden z władców - Churram, który z trudem zdobył tron, znany był z zamiłowania do wonnych perfum, którymi nacierał swoje wąs. Poznał legendarną Mumtaz Mahal podczas Nowego Roku i zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia. Jednak z innych źródeł dowiadujemy się że tak na prawdę zostali zaręczeni gdy on miał 14 lat, a ona 15, za namową ciotki. W wieku 19 lat Mumtaz stanęła na ślubnym kobiercu, a niemal drugie tyle przeżyła u boku swojego męża. Dzień ich ślubu został dokładnie wyliczony przez astrologów na 30 kwietnia 1612 roku, bowiem miał to być dzień idealnego szczęścia. W czasie prawie wszystkich podróży i wojen wiernie towarzyszyła mu małżonka. Trzymała się z dala od politycznego zamętu i rodziła jedno dziecko za drugim. W sumie miała ich czternaścioro — liczbę bardzo nietypową jak na ówczesne warunki. Ośmioro z dzieci Mumtaz Mahal zmarło jako niemowlęta, resztę — czterech synów i dwie córki — w większości spotkał tragiczny los. Mumtaz Mahal zmarła nagle 7 czerwca 1631 roku wraz ze świeżo narodzoną córeczką (co do tego wersje są różne, niektóre utrzymują, że dziewczynka przeżyła poród). Według legend ostatnimi słowami przywołała zrozpaczonego męża i nakazała mu zbudowanie dla niej najpiękniejszego grobowca na świecie i poleciła mu zająć się dobrze wszystkimi dziećmi. Do jej gwałtownej śmierci dołączył ciąg wyjątkowo złych wydarzeń: klęska głodu i epidemia dżumy oraz seria buntów.



Początek grobowca i koniec wielkiej dynastii

Cesarz pozostawał w żałobie dwa lata. Podobno osiwiał i stracił chęć do życia. Od razu też przystąpił do budowy mauzoleum, które w części sam zaprojektował. Przy stawianiu grobowca pracowało ponad 20 tysięcy ludzi z całych Indii, a właściwie z całego świata, w tym Europejczycy, nazwisko twórcy projektu nie jest znane. Był on prawdopodobnie z pochodzenia Turkiem. Budowa trwała 17 lat. Doskonały marmur o niespotykanych odcieniach bieli sprowadzano z Makrony w Radżasthanie, półszlachetne kamienie ozdabiające ściany i posadzki z terenów całych Indii, Cejlonu i Afganistanu, natomiast czerwony piaskowiec z okolicznych kamieniołomów w Sikri. Budowę mauzoleum ukończono w 1652 r., ale otaczające je ogrody i budynki gotowe były dopiero w 1657 r. Nasz przewodnik dodał, że według jednej z legend wszystkim pracownikom poucinano kciuki, aby nigdy nie zbudowali już tak pięknego mauzoleum. Szach Dżachan zakończył swe życie tragicznie. Powodem była walka jego synów o tron. Został uwięziony i spędził w całkowitym odosobnieniu osiem lat, zamknięty w wieży w Agrze. Według legendy do ostatnich dni patrzył przez kraty na grobowiec swej ukochanej żony, być może rozpamiętując własną krwawą drogę do tronu. Zmarł w 1666 r. i został pochowany u boku ukochanej żony. 






W 1983 r. Tadź Mahal został wpisany na listę Światowego Dziedzictwa Kulturalnego i pozostaje pod stałą kontrolą konserwatorów zabytków. Współcześnie biały marmur zaczyna niebezpiecznie żółknąć pod wpływem zanieczyszczonego powietrza. Misterne zdobienia zewnętrznych ścian grobowca najlepiej podziwiać z małej odległości. Z daleka Tadź Mahal wydaje się gładką, białą budowlą.
Z każdej strony budynek wygląda tak samo 




Czerwony Fort w Agrze 




Agra Fort


Kolejny etapem naszej wycieczki do Agry był Czerwony Fort, pod samą bramę dotarliśmy naszą taksówką, jednak widok mocno nas zaskoczył, z zewnątrz było to miejsce oblegane przez tutejszą ludność, chorą, pozbawioną dachu nad głową i pożywienia. Pierwszy raz widziałam z takiego bliska człowieka chorego na trąd, który prosił nas o drobne na jedzenie. Po kupieniu biletów, cena to ok 20 zł. weszliśmy do środka przez ogromną bramę, a wewnątrz brak turystów, dopiero po kilkunastu minutach dostrzegliśmy prawdopodobnie kilku konserwatorów zabytków. Fort jest ogromny, a turyści mogą wchodzić do pomieszczeń, z których roztacza się przepiękny widok na Taj Mahal. Zbudowany jest z bloków czerwonego piaskowca, a mury mają wysokość ok 20 metrów i ok 2,5 km długości, otacza je szeroka na 10 metrów fosa łącząca się z rzeką Jamuną. W 1983 roku został wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. 



Zdjęcia są obowiązkowym punktem każdej wycieczki :) 

Budowla mimo swojego wieku jest w bardzo dobrym stanie




Zwiedzanie całego Fortu mogłoby pochłonąć większą część dnia, jednak my dotarliśmy tam już po południu dlatego zajęło nam to tylko dwie godziny intensywnego wędrowania po zakamarkach zamku.



Fort od wewnętrznej strony 

Widok z jednej z wież 


Jak niewiele miejsc w Indiach, budynek utrzymany jest w czystości

Nasza drużyna :)



Droga powrotna minęła dość szybko, pomęczeni ale zadowoleni wróciliśmy do hotelu. 



Dzień trzeci: zwiedzanie Delhi 

Po śniadaniu zeszliśmy na dół gdzie czekał już nasz kierowca. Pierwszym punktem w mieście, który chcieliśmy zobaczyć był Jama Masajdz - wielki meczet piątkowy położony w okolicy chandi chow. Przejechaliśmy obok największego bazaru i jesteśmy pod budowlą, jest tyle ludzi że ciężko nam było wysiąść z samochodu, rowery, samochody i ludzie. Turystów nie było w ogóle miałam wrażeie że byliśmy jedynymi którzy chcieli zwiedzić to miejsce, cała reszta przyszła tu pomodlić się, a dla innych było to miejsce spotkań ze znajomymi, a nawet dom. Zobaczyliśmy meczet w środku ale tylko przez bramę wejściową gdyż odbywała się właśnie modlitwa, zostaliśmy na schodach i nasłuchiwaliśmy głosów ze środka, które brzmiały przez mikrofony. Ogromne schody zajmowane były przez dzieci bawiące się wszystkim co mają pod ręką, nawet i surowym mięsem, stało się ono idealną zabawką do rzucania. Z drugiej strony spali bezdomni a między nimi chodziły kozy. Mieliśmy sporo czasu na przypatrywanie się lokalności, kable energetyczne nie były ładnie porozstawiane i zabezpieczone jak w Polsce, tam co jakiś czas leżały w kłębkach na jakimś budynku i gdzieniegdzie zwisały nad głowami przechodniów. 
Widok na Meczet z uliczki 

Schody prowadzące do wejścia




Ulice były bardzo zatłoczone, czułam się jak na jakimś koncercie pod samą sceną, a to tylko jedna z tysięcy uliczek w Delhi. Bardzo ciekawy widok przecznic, jedna np. to wszystko do samochodu, jedno stoisko - koła, drugie - paski, trzecie - inne części i takich stoisk było kinkanaście albo kilkadziesiąt, kolejna przecznica: biżuteria i znów na jednym stanowisku bransoletki, kolejne to pierścionki itd. 
Ogromny tłok :)
Kilka faktów z Delhi:
  • Fryzjer w tym mieście to: Krzesełko, wanienka z wodą, ręcznik i nożyczki. Stacjonuje on na chodnikach, prawie na każdej ulicy
  • Często możemy spotkać się z ludźmi załatwiającymi się na ulicy- to sprawa normalna
  • Przejścia dla pieszych nie obowiązują, przechodzimy przez ulicę w dowolnym miejscu, przebiegamy wystawiając jedynie rękę w stronę nadjeżdżającego samochodu aby się zatrzymał
  • W korkach, na światłach do szyb podchodzą żebracy i proszę o drobniaki 
  • Budynki będące domem dla miejscowych to zniszczone ściany, cegły zazwyczaj z obaloną ścianą od strony ulicy, przechodząc widzimy jak rodziny, gotują, śpią czy wykonują codzienną toaletę
  • Rynsztoki są miejscem do wylewania wody po kąpieli, resztek po obiedzie lub po prostu hindusi zasiadają obok nich i myją zęby czy się golą 
  • Gastronomia nie nadwyręży naszego portfela
  • W Warszawie ciężko spotkać traktor czy konia na ulicy, jednak tutaj to nic nadzwyczajnego
  • Turyści są tutaj rzadkością dlatego trzeba się przyzwyczaić do spojrzeń miejscowych 
  • Kobiety nie powinny wychodzić same, nawet w dzień
  • Parkingi ? Nieee w Delhi, tu parkujemy gdzie chcemy :) 






Po spędzeniu godziny pod meczetem pojechaliśmy zobaczyć bramę Indii, umiejscowiona w centrum miasta, zajmuje środek ronda, następnie świątynia Lakszmi - bogini dobrobytu i błogosławieństwa losu. Jest to miejsce kultu hinduistów, miejsce bardzo kolorowe i dość oryginalne, do środka niestety nie weszliśmy ponieważ odbywała się msza. Została zbudowana w 1938 roku, ściany ozdobione są napisami i symbolami ze świętych ksiąg. Obok budowli znajduje się duży ogród, o który dbają duchowni. Można składać także hołd bożkom w ogrodzie sypiąc im kwiaty i zapalając kadzidła koło posągów.



Świątynia  Lakszmi




Widok na Red Fort w Delhi


KOLEJNE Z ruchu drogowego


Podsumowanie:

Delhi - Miasto oferujące wiele ciekawych atrakcji, zabytków i niecodziennych widoków. Nie jest to miejsce nowoczesne, czyste i imponujące swoim wdziękiem, jednak jest wyjątkowe. Potrafi zauroczyć wymagającego podróżnika. Uważam, że warto spędzić tam kilka dni. Zamiast kupić bilety lotnicze na Goa, wybierzcie opcje do Delhi aby zobaczyć skrawek prawdziwych Indii, prawdziwego życia hindusów. Następnie z Lotniska w stolicy polecieć do hotelu na Goa. Sam pobyt w tym miejscu nie pozwoli wam zapoznać się z kulturą i poznać prawdziwego oblicza kraju. Jeśli Indie mają być waszą pierwszą podróżą orientalną, zdecydowanie odłóżcie ją na później a wybierzcie na początek Tajlandię lub Indonezję. Są spokojniejsze i pozwolą nam się przyzwyczaić do warunków panujących w Indiach. W tekście używałam nieprzyjemnie kojarzących się słów "brud", "tłok", jednak nie chodzi o to aby was zniechęcić do Delhi, a wręcz przeciwnie polecam to miejsce aby zrozumieć świat. Dla niektórych narzekających na warunki w Polsce może to być cenna lekcja pokory. My po widoku miasta nigdy już nie powiemy że w naszym kraju żyje się źle. W kilku słowach POLECAM to miasto dla osób szukających ciekawych, nowych doświadczeń.


To miejsce wspominam z uśmiechem na twarzy :)


Dziękuję bardzo wszystkim czytelnikom i zapraszam do śledzenia na bieżąco nowych wpisów :)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Barcelona

Samoa :)