Indonezja - Lombok :-) 

2013 rok - wyruszamy w 3-tygodniową podróż do Azji Południowo-Wschodniej. Na liście miejsc które zamierzamy odwiedzić są: Singapur (miasto w którym lądujemy), Borneo (część Malezyjska), Brunei, wyspa Java, Lombok i Bali.

Dziś zajmiemy się Lombokiem- wspaniałym miejscem, w którym panuje magiczna atmosfera.

Lokalna ludność
Najwspanialsza jest dzikość, charyzmatyczność ludzi, którymi jeszcze nie steruje bezmyślność i szalone dążenie do osiągnięcia sukcesu, jak to jest w realiach współczesnego świata. Żyją skromnie, nawzajem sobie pomagając i okazując życzliwość, nie tylko w stosunku do siebie, ale także nielicznych turystów. Po tygodniu spędzonym na tej niewielkiej wyspie mam wrażenie, że czas tam płynie znacznie wolniej niż w wielkich aglomeracjach. Krajobraz nie jest w dużym stopniu przekształcony przez człowieka, dzięki czemu może urzec najbardziej wymagającego gościa wyspy. Lotniska znajdują się w większych miastach jak Mataram czy Praya. My lądujemy w tym drugim i na naszych twarzach pojawia się zaskoczenie. Z płyty lotniska do budynku idziemy pieszo, po czym wchodząc do pomieszczenia terminalu od razu witają nas uśmiechnięci i gotowi do pomocy pracownicy. Odbieramy nasze bagaże i poszukujemy taksówki,  z którą nie ma tu problemu, nie zapomnijmy się jednak potargować, bo cena zaproponowana przez kierowcę może być znacznie wyższa od rzeczywistej. Nasza ekipa musiała szukać troszeczkę większego pojazdu, ponieważ była nas siódemka. Jako że był już wieczór i na wyspie zapada zmrok około godziny 19, poprosiliśmy taksówkarza o zatrzymanie się  w miejscowym „supermarkecie”. Wchodząc do sklepu wielkości naszych biedronek połowa stoisk wypełniona jest zupkami chińskimi, konserwami których wolę nie przypominać sobie zawartości, chlebem i napojami. Każdy znajdzie tu jakiś produkt dla siebie. Przy wyjściu mieszkańcy sprzedawali lokalne owoce. My postanowiliśmy po podróży zainwestować jedynie w banany, które były przepyszne. 
Wioska :)

Jeeva Klui Resort 

Docieramy do hotelu, który na zdjęciach wydawał się wspaniały, jednak po dotarciu przed recepcję przeszył nas strach. Przeszliśmy przez nieciekawie wyglądającą bramę i naszym oczom ukazała się perła w koronie tamtejszych hoteli. Było przepięknie, obsługa niezmiernie miła, na najwyższym poziomie. I tu pragnę dodać że na ok. 30 gości przypadało  40 pracowników, w skład których wchodzili między innymi wyśmienici kucharze.
Nasze pokoje znajdowały się na parterze piętrowego bungalowu, w którym znajdowały się dwa pokoje. Pomieszczenie sypialniane bardzo przestronne, łazienka duża, ładna i najciekawsze - prysznic na zewnątrz. Szklane drzwi, umieszczone w łazience prowadziły do pięknie obsadzonego między egzotycznymi roślinami miejsca pod deszczownicą - wspaniała sprawa. Najcudowniejszy był ogromny taras tuż przy wyjściu z pokoju, na którym były ustawione dwa krzesełka, stolik i kanapa - spokojnie pomieściłaby z 10 osób :). 
Bungalow Jeeva Klui Resort 
Tata w basenie 
Następny dzień zaczęliśmy od śniadania zamawianego z karty. Jajecznica, naleśniki standardowe, lecz bardzo smaczne. I wreszcie nasz upragniony odpoczynek. Cały dzień leżenia w „GAZEBO”- domki przy plaży z dachem lecz bez ścian, czasami zamocowane są zasłonki. Powiew delikatnego wiaterku morskiego - bezcenne. Warunki do nurkowania są dość dobre lecz trzeba uważać na prądy morskie znoszące pływaka na skały zatoczki. Wieczorem przyszedł czas na prysznic, pod którym wita mnie spory krab :) przyglądając się dostrzegam ich znacznie więcej. W drugim pokoju chłopaki spotkali żabę, która przez długi czas gdzieś rechotała z ukrycia. Jak w każdym kraju tropikalnym, odwiedzonym przeze mnie, było mnóstwo jaszczurek na ścianach w pokojach i w pobliżu restauracji. 
Jeeva Klui Resort 
Wieczorem wyruszamy do niewielkiego miasta, oddalonego ok. 8 km od hotelu. Na ulicach czekają na nielicznych turystów lokalni sprzedawcy obrazów, naszyjników i gadżetów dla dzieci. Postanawiamy zakupić dwa obrazy malowane na płótnie w znakomitej cenie (60 zł. sztuka). Dziś jeden z nich wisi u mnie w pokoju a kolejny u Dziadków w salonie. 
Szukamy jakiegoś miejsca na posiłek i udaje nam się znaleźć knajpę. Jedzenie smaczne. 
W całej Indonezji jest problem z kupieniem alkoholu, w sklepach po prostu go nie ma. Miejscowy może dwudziestoletni chłopak zaproponował, że nam może kupić. Po 10 minutach przyjeżdża skuterkiem i pyta jaką chcemy /kosztuje za litr ok 100 zł/. Mija 20 minut chłopak wraca i daje nam zakup. W międzyczasie zdążyliśmy kupić lokalne pamiątki takie jak: dwie, metrowe rzeźby z drzewa - piękne :), kadzidła i maski, z których słynie Indonezja. Wracamy do hotelu i znów prysznic z żabami, krabami i innymi zwierzątkami.
Gazebo :) 
Hotel
Hotelowa plaża 

Miasto :) 
Wycieczka po wyspie:
Warto dogadać się z miejscowymi taksówkarzami w mieście aby zorganizowali wyprawę dookoła wyspy. Trzeba przeznaczyć na to cały dzień. Naszym pierwszym przystankiem był las, w którym mieszkały małpy, można je karmić, ale trzeba pilnować rzeczy, bo mają one w zwyczaju „okradać” turystów. Następnie zatrzymaliśmy się przy kapliczkach ofiarowanych miejscowym bożkom. 
Tata :)


Po drodze mogliśmy podziwiać piękne widoki i wykąpać się w wodospadzie - mało kto skorzystał z tej możliwości, bo woda była lodowata. Elementem kulminacyjnym objazdówki był odpoczynek na wzgórzu przy morzu. Wspaniałe uczucie, wiejący wiatr i towarzystwo najbliższych. Piękne miejsce na zdjęcia, zatykające dech w piersiach. 
Najpiękniejsze miejsce na ziemi <3
Ciocia i wujek :) 

Jakiś taki Mosiek - Łukasz :) 
Ciocia odwiedzając nowe regiony chce próbować lokalnych potraw i owoców. Tym razem spróbowała z Durianem. Czytała o nim przed wyjazdem w internecie. Kupiliśmy od lokalnego sprzedawcy i rozłupaliśmy na pół. W jednej chwili wszyscy poczuli straszliwy smród. Mimo odrażającego zapachu ciocia chciała go spróbować później, więc położyliśmy go pod drzewem w hotelu. Po paru minutach przyszedł Pan z recepcji i poinformował nas, że w wielu miejscach publicznych zakazane jest spożywanie i posiadanie tych owoców, ze względu na zapach. Zaproponował, że przyrządzi nam koktajl, podobno z wanilią  jest dość smaczny. Za pół godziny dostaliśmy nasz napój. Każdy próbuje po kolei i jednym słowem - obrzydliwe. Efektem było zatrucie u dwóch osób i okropny smród w pokoju. 

Wioska regionalna:
W takich wioskach możemy zobaczyć codzienne życie miejscowej ludności. 



Rozsławione w całej Indonezji - klatki na koguty 


Dzieciaczki :) 

Nasze kochane podróżniczki :) 

Zdjęcia z wyspy :)


Urzekające :) 
Burzowo




Praca na plaży :) 


Lokalny środek lokomocji :)

Małpki :) 


Tataaa ;)

Rybak 

Tarasy ryżowe 

Nasz pojazd :)

Ciocia z wujem przy wodospadzie :) 


Szaleństwo chłopaków w lodowatej wodzie :) 

Zachód słońca 
Pozdrawiamy :) 



Ogólne podsumowanie:
Przepiękne miejsce, zniewalające widoki, wspaniali ludzie. Polecam wymagającym turystom, szukającym spokoju i niezwykłych doświadczeń. Na wyspie nie jest drogo. 
Posiłek możemy zjeść za cenę podobną do polskiej. Hotele także znajdziemy 
w zróżnicowanych cenach. Jeśli planujecie podróż w na Lombok warto odwiedzić okoliczne wyspy takie jak bliskie Gili lub dalsze Flores, Komodo. A i najważniejsze - jeśli chcecie udać się na Bali - nie róbcie tego! - wybierzcie Lombok (kiedyś opiszę dlaczego :))

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Barcelona

Delhi Indie

Samoa :)